Czytelnia Salon24 Czytelnia Salon24
4829
BLOG

Zwabieni w śmiertelną pułapkę

Czytelnia Salon24 Czytelnia Salon24 Polityka Obserwuj notkę 28

 Ujawnione niedawno przez rząd USA dokumenty potwierdzają, że władze

sowieckie za pomocą zmanipulowanego sygnału radiolatarni zwabiały na
swoje terytorium amerykańskie samoloty i zestrzeliwały je zaraz po
przekroczeniu granicy. Książka Larry'ego Tarta i Roberta Keefe'a "The
Price of Vigilance: Attacks on American Surveillance Flights" ("Cena
czujności: ataki na amerykańskie loty obserwacyjne") opisuje historię takich
zestrzeleń, a szczególnie incydent z amerykańskim transportowcem C-130 z 2
września 1958 roku, gdy śmierć poniosło 17 amerykańskich wojskowych.
 
Po wybuchu sowieckiej bomby atomowej w 1949 r. rząd USA czuł się zagrożony
możliwością niespodziewanego nuklearnego ataku na Stany Zjednoczone. ZSRS i
kraje Układu Warszawskiego były zamknięte dla obserwatorów z Zachodu, nie
wydostawały się z nich żadne informacje. Ubezpieczeniem na wypadek takich
ataków były loty samolotów amerykańskich zbierających elektroniczne
informacje o przygotowaniach do wojny w ZSRS. Niektóre maszyny latały nad
samym terytorium Związku Sowieckiego, czego jednak zaprzestano po tym, jak
lotnictwo sowieckie zestrzeliło samolot U-2 w 1960 roku. Natomiast
zdecydowana większość lotów USA miała charakter obserwacyjny w strefie
granicznej ZSRS i jego aliantów. Ponieważ Związek Sowiecki ustanowił swoją
strefę graniczną na 12 mil (20 km), samoloty US Air Force miały przykazane, aby
trzymać się 20, a potem 50 mil (80 km) od granicy. Mimo tych instrukcji wiele
nieuzbrojonych samolotów transportowych USA w wyniku błędów
nawigacyjnych znajdowało się nagle nad terytorium ZSRS, gdzie natychmiast po
przekroczeniu granicy były zestrzeliwane przez obronę lotniczą.
W czasie zimnej wojny, w programie Peacetime Aerial Reconnaissance
(Pokojowy Patrol Powietrzny), gdy samolotom nie wolno było wlatywać na
terytorium wrogiego państwa, zestrzelono 22 samoloty. Ten tragiczny bilans,
szczególnie w rejonie Morza Czarnego, na granicy między ZSRS a Turcją, zmusił
rząd USA do dokładnego zbadania sprawy strącenia przez ZSRS transportowca C-
130 2 września 1958 roku.
 
Fałszywe radiolatarnie
 
W dochodzeniu stwierdzono, że ZSRS zainstalował dwie fałszywe radiolatarnie
w Armenii i Gruzji, blisko granicy z Turcją. Przywłaszczyły one sobie
częstotliwość, która była zarezerwowana dla Turcji przez Międzynarodową Unię
Komunikacyjną (International Communications Union - ICU) do użytku jako
radiolatarnie lotnicze. Jeżeli piloci nastawili częstotliwość, która miała być
używana przez lotniska w Turcji, radionawigacja samolotu automatycznie
się "związywała" z jedną z radiolatarni w ZSRS, szczególnie jeżeli była
mocniejsza, i samolot automatycznie leciał w głąb Związku Sowieckiego.
Samolot US Air Force przeprowadzający śledztwo w tej sprawie przeleciał tą
samą trasą co zestrzelony transportowiec C-130. Ustalił, że sowiecka
radiolatarnia w Poti w Armenii emitowała sygnały na tej samej częstotliwości co
turecka w Trabzon, ale 20 watów mocniej. Niektóre testy ujawniły, że sowieckie
radiolatarnie miały wpływ na nawigację samolotów latających na trasie Trabzon -
Van w Turcji. Amerykanie zainstalowali nowe pomoce nawigacyjne w tym
rejonie i zabronili amerykańskim pilotom używania radiolatarni.
Po stwierdzeniu oszustw w funkcjonowaniu sowieckich radiolatarni rozgorzała
dyskusja, czy Rosjanie robili to naumyślnie. W magazynie "Readers Digest" w
czerwcu 1959 r. Allen Rankin pisał, że ta wojenna taktyka nazywa się "spoofing"
i zgodnie z prawem międzynarodowym jest nielegalna, bo może zmylić
najbardziej doświadczonych pilotów w czasie złej pogody.
Wielu amerykańskich pilotów i wojskowych jest przekonanych, że Rosjanie
naumyślnie wysyłali fałszywe sygnały, aby zmylić pilotów i zwabić ich na
terytorium ZSRS, gdzie byli natychmiast zestrzeliwani. Taką hipotezę postawił
prezydent Dwight Eisenhower, mówiąc na konferencji prasowej 10 lutego 1959 r.
o zestrzeleniu transportowca C-130.
 
Zestrzelenia samolotów
 
US Air Force również przeprowadziła dochodzenie w sprawie strącenia C-130.
Zebrała zeznania świadków po tureckiej stronie granicy, następnie, po 1990 r., po
armeńskiej. Analizowano również wywiadowcze nagrania rozmów pomiędzy
rosyjskimi pilotami, którzy zestrzelili amerykański transportowiec. Najbardziej
zagadkową kwestią było nagłe obniżenie wysokości przez amerykańskich
pilotów. Ostatni komunikat do bazy lotniczej w Niemczech twierdził, że samolot
jest na wysokości 25 tys. stóp (8 tys m). Rosyjski pilot MiG-a również
zameldował, że napotkany transportowiec jest na wysokości 32 800 stóp (10 tys.
m). Lecz gdy świadkowie zobaczyli samolot, znajdował się on na wysokości od 1
tys. do 3 tys. stóp (300-1000 m).
Różnicę w wysokości można logicznie wytłumaczyć. Kiedy pilot MiG-a zaczął
strzelać do bezbronnego amerykańskiego samolotu, jego jedyną możliwością
obrony był unik. Samolot musiał się mocno przechylić i bardzo szybko zejść na
wysokość kilkudziesięciu metrów, by próbować uciec przez granicę. Wysokość
500 stóp (15 m) była zbyt mała dla operatorów sowieckich radarów śledzących
maszynę. Nagrane przez wywiad amerykański wypowiedzi sowieckiego pilota
potwierdzają, że amerykański samolot wykonywał akcję zniżania.
Tureccy strażnicy graniczni raportowali, że zobaczyli C-130 wylatujący z chmur.
Kiedy leciał nad wioską Kosarak w Armenii, gwałtownie się zniżył, jakby wpadł
w dziurę powietrzną. Zaraz za nim wyleciały cztery MiG-i i otoczyły go. Dwa
znajdowały się na obu skrzydłach, pozostałe pod i nad maszyną. Amerykański
samolot został zestrzelony przez MiG-a, który był nad maszyną. Świadkowie
usłyszeli wybuch przypominający wystrzał armatni, a po minucie drugi. Ogon
samolotu został odstrzelony i maszyna straciła sterowność. W tym momencie
statek zapalił się, przekoziołkował w powietrzu kilka razy i spadł na ziemię. Atak
przeprowadzono na małej wysokości.
W latach 90. US Air Force dopuszczono do miejsca katastrofy; przy pomocy
archeologów dokładnie przeczesano cały teren, znaleziono resztki ludzkich kości,
jak również rzeczy osobiste. Potwierdziły one personalia ofiar. Okoliczni chłopi
pozabierali niektóre przedmioty, takie jak: obrączki, pierścionki, zegarki etc.
Część z nich udało się odzyskać.
Po zestrzeleniu samolotu C-130 US Air Force zaprzestała lotów obserwacyjnych,
analizując słabości swoich operacji w Europie. Po dołączeniu operatorów Morse'a
i lingwistów rosyjskich loty przywrócono 15 listopada 1958 roku. Nowym
zespołem kierował sierżant John Kozak, Polak z Pensylwanii. Ich pierwszy lot
odbył się w tym samym rejonie co C-130, ale jeszcze dalej od granic ZSRS.
Mimo to sytuacja się powtórzyła. Gdy sowieckie MiG-i gwałtownie zbliżyły się
do amerykańskiego transportowca, sierżant Kozak zaalarmował kapitana, że
widzi nieznane samoloty lecące szybko w ich stronę. Zdecydował: "Uciekajmy
stąd!". Samolot przechylił się na prawą stronę, wypuścił klapy wyporowe i
podwozie. Kapitan Lewis zanurkował z 28 tys. stóp (9 tys. m) do 500 stóp (15 m)
niemal błyskawicznie i na maksymalnych obrotach silnika uciekał w stronę
Turcji. Ale sowieckie samoloty leciały za nimi. Gwałtowne przyspieszenie
sprawiło, że - jak później stwierdzono - z kadłuba powypadały zewnętrzne śruby.
 
Nagrania pilotów MiG-ów
 
Po zniknięciu samolotu C-130 2 września 1958 r. ambasada amerykańska w
Moskwie zapytała rząd ZSRS o zaginiony samolot. Początkowo Rosjanie
twierdzili, że nic o nim nie wiedzą. Dopiero tydzień później przyznali, że rozbił
się w Armenii i znaleziono w nim sześć ciał amerykańskich wojskowych.
Opierając się na zeznaniach tureckich świadków, rząd amerykański twierdził, że
sowieckie myśliwce eskortowały C-130 przed katastrofą, i domagał się
znalezienia 11 innych członków załogi, których widziano na spadochronach. W
odpowiedzi 19 września rząd ZSRS negował jakiekolwiek uczestnictwo
samolotów sowieckich i twierdził, że nie zna losu pozostałych członków załogi.
Mimo podejmowanych wysiłków dyplomatycznych ta informacja była
kategorycznie powtarzana.
Chcąc doprowadzić do oddania 11 członków załogi, żywych czy umarłych,
prezydent Dwight Eisenhower zdecydował się ujawnić wywiadowcze nagranie
rozmów pilotów MiG-ów z chwili ataku na amerykański samolot. 13 listopada
1958 roku, podsekretarz Departamentu Stanu Murphy zaprezentował nagranie
ambasadorowi ZSRS, lecz ten odmówił wysłuchania go. Nie otrzymawszy
odpowiedzi, prezydent Eisenhower ogłosił zapis dźwiękowy i jego transkrypcję 5
lutego 1959 roku. Sprawa została nagłośniona w gazetach, w telewizji i w ONZ.
Związek Sowiecki twierdził, że nagrania są fałszywe, lecz większość światowej
opinii publicznej uwierzyła rządowi amerykańskiemu. Mimo to los reszty załogi
pozostaje nieznany.
 
Inne incydenty
 
W książce wspomina się również inne incydenty zestrzelenia samolotów, o
których jest mniej informacji. Dwa najbardziej znane to te, w których część
amerykańskich wojskowych przeżyła strącenie. Transportowiec C-118 był w
drodze z Cypru do Teheranu i nie miał zamiaru zbliżać się do granicy ZSRS,
mimo to został zestrzelony nad Azerbejdżanem 27 czerwca 1958 roku. Część
załogi wyskoczyła na spadochronach, część wylądowala w płonącym samolocie.
KGB wzięło do niewoli 9 wojskowych, 10 dni później zostali oni zwróceni
Amerykanom na granicy z Turcją.
Wrak pozostał w Azerbejdżanie, lecz po jakimś czasie Rosjanie zmęczyli się jego
pilnowaniem. W raporcie dla Komitetu Centralnego KPZS z sierpnia 1958 r.
urzędnik ministerstwa obrony narodowej rekomendował, by zniszczyć szczątki
samolotu, i napisać oswiadczenie o jego destrukcji albo przekazać to, co zostało z
samolotu, na potrzeby przemysłu. Jeżeli USA pytałyby o maszynę, miano im
wręczyć zaświadczenie o jej zniszczeniu.
Inna historia: samolot RB-47 leciał w pobliżu Norwegii nad Morzem Barentsa,
został zaatakowany przez MIG-a 1 lipca 1960 roku. Pierwszy atak zniszczył dwa
z trzech silników na lewym skrzydle i spowodował, że samolot wpadł w
korkociąg. Pilot zginął, drugi pilot i nawigator wyskoczyli na spadochronach i
zostali wyłowieni z morza przez trawler rosyjski. Nie wiadomo, co stało się z
resztą załogi. Uratowani byli przetrzymywani przez kilka miesięcy w Moskwie na
Łubiance w całkowitej izolacji, brutalnie przesłuchiwani, grożono im
pokazowymi procesami. Później, na podstawie porozumienia dyplomatycznego,
zostali przekazani do USA.
W czasie niektórych incydentów świadkowie widzieli załogę na spadochronach w
strefie przygranicznej ZSRS, ale piloci nie zostali przekazani rządowi
amerykańskiemu. Pojawiały się informacje, że byli przesłuchiwani w celu
wydobycia z nich informacji wywiadowczych, a następnie zostali zesłani do
gułagu, gdzie kończyli życie. Rząd amerykański do dzisiejszego dnia zbiera
informacje o wojskowych z 10 zestrzelonych samolotów, których los jest
nieznany.
Zestrzeliwane były nie tylko amerykańskie transportowce wojskowe. Autorzy
książki twierdzą, że w latach 1963-1981 sowieccy piloci strącili 7 irańskich
maszyn, w większości cywilnych. Znne są również incydenty naumyślnego
najeżdżania z tyłu na samolot (ramming), jak stało się z irańskim samolotem
wojskowym 28 listopada 1973 r. czy z kanadyjskim transportowcem CL-44
lecącym z Teheranu na Cypr 18 lipca 1981 roku.
Są podejrzenia, że radiolatarnie ze zmanipulowanym sygnałem były również
zainstalowane blisko granic z Koreą i Japonią. Rosjanie zestrzelili dwa
koreańskie samoloty pasażerskie w 1978 r. nad Syberią i w 1983 r. w pobliżu
wyspy Sachalin. 30 czerwca 1968 roku zmusili do lądowania Seabord World
Airways, który transportowal 214 amerykańskich żołnierzy do Wietnamu. Były
również inne niewytłumaczone przypadki zaginięcia samolotów.
 
Motywacje
 
Władze wojskowe USA zastanawiały się nad motywacją rządu sowieckiego w
podjęciu decyzji o zestrzeliwaniu samolotów, które bezsprzecznie leciały poza
perymetrem granicznym ZSRS. Doszły do wniosku, że było to spowodowane
częściowo ideologią. Liderzy ZSRS, Chin i Korei Północnej przewodzili
społeczeństwom zamkniętym, uważając wszystkich intruzów za szpiegów, stąd
zestrzeliwane były nawet samoloty cywilne, które przypadkowo naruszyły
przestrzeń powietrzną.
Lecz ważniejsze wydaje się wykorzystywanie faktu zestrzelenia samolotu jako
sygnału dyplomatycznego dla rządu amerykańskiego. W ten sposób rząd sowiecki
dawał do zrozumienia Amerykanom, aby zaprzestali swoich lotów nawet na
zewnątrz perymetru granic ZSRS. Tak się jednak nie stało. Wprawdzie po
zestrzeleniu samolotu U2 nad terytorium Związku Sowieckiego w 1960 r.
amerykański rząd zaniechał tych lotów, lecz mimo dużej liczby zestrzeleń swoich
maszyn nigdy nie zaprzestał lotów na zewnątrz perymetru granicznego ZSRS i
innych krajów, jak Chiny. Traktował je bowiem jako podstawowy środek
ostrożności w zabezpieczeniu USA przed niespodziewanym atakiem nuklearnym.
Ten cel był najważniejszy.
 
Dr Łucja Świątkowska

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka